drnk


Wierny pacjent ślepych losów kliniki



Czasem są takie chwile, że czuje się debilem.
Łapcie za portfele, dzwońcie na Audiotele, 
dajcie na tace w niedziele, na kampanie w kościele. 
I co? macie niewiele, lecz przegięli skurwiele 
kiedy zakazali ziele.
Tak się wyśpi jak se pościele. 
Obywatele niezborni jak ciele co stoi, wpierdala
trawę i ogonem miele, 
nawet gdy błyszczy jak alufele to nie jest złotem, 
wiesz co będzie potem...
tylko płać, pracuj albo lepiej płać pracą.
Powiedz tylko za co a zaraz potem na co, 
powiedz to Polakom, spytaj co oni na to.

Witam cię w czasach gdzie depresja jest częstsza niż przeziębienie
Wciąż obsesją jest pensja, wciąż krew rodzi pragnienie
Witam w czasach gdzie trzynastki robią laski w bramach
A ich matki w stanach wstrzykują botox dla nas
Świat na ekranach, zobacz ten czas wychował własnych synów
Wśród gęstych dymów, pestycydów, martwych rymów
Zobacz, świat kreują mass media, nas ogłupia blask reklam
Kiedyś symbolem wolności Gdańsk, dziś Amsterdam.

W tej sieci kłamstw milion ról, każdy tu jest aktorem
A dzieci bram idą w bój wciąż tracąc kontrolę
Każdy jest kłamcą, znasz to? Łatwiej na to machnąć ręką
To jakbyś mówił diabłom że śmierdzi im siarką piekło
Jest środa setka zginęła, w zamieszkach wczoraj
Jutro setka urodzi się by zamieszkać w domach
Kiedyś Romeo i Julia, Don Juan grali swe tournee
Dziś Julia ma Alfa Romeo, a Juan burdel.




Nie moja wina, że los jest jak angina
groźnie się kończy choć niewinnie się zaczyna
chcesz blichtru i śmiechu to idź do kina
świat jest gorzki jak chinina i kwaśny jak cytryna...
Nie mam potrzeby się prężyć, ani szczerzyć
Chce życie przeżyć jak należy, nie musisz wierzyć
Rzuciłem myśl, że "cokolwiek mi się należy"
Nie mam tysiąca żołnierzy, nie znam pacierzy
Przestałem ludzi własną miarą mierzyć
Jak Hölderlin siedzę w wieży, i chcę uwierzyć mocno
Choć nie nadstawiam prawego, kiedy w lewy mnie uderzysz
Wieczorem wracam do macierzy...
Spotkasz mnie w oberży gdzie gawiedź rży, kiedy bredzę
Samotnie siedzę pode mną skała drży rodząc wiedzę
Widzę alfę w omedze, koniec w początku
Widzę zmiany i proces, nienazwanych tu wątków
Nie wystarczy tylko pościć przy piątku dziś
Rozbijam biwak na mych strachów przylądku
Mix chaosu i zdrowego rozsądku, jak być w porządku
W tłumie łowców cudzych majątków!

 



https://truml.com


print