Kasiaballou vel Taki Tytoń


retrospekcja albo retoryczne


- Armandowi -
 
 
jabłoniowy sad: tam najedzeni grzechem porzuciliśmy
lniane koszule. w dolinie rozkoszniał nasz jordan
gdzie z duszą na ramieniu chrzciliśmy chętne ciała
wyznając wiarę w siebie bo przecież chodziło o przetrwanie 
niejednej pustynnej burzy. pamiętasz jeszcze? rozwiązłość myśli 
 
na wzór ostatniego kuszenia albo roztargane drzewo 
którego dziupla skrywała intymności niczym skarb azteków 
wykopany na skraju epoki. biegliśmy w wirtualną erę 
niczym w deszcz mając gdzieś meksyk daty i szerokości 
żeby boso przyprawiać planetę o kolejny obrót. tak pisze się 
 
bitmapowa historia prastarego uczucia które ma siłę
wznoszenia i moc obracania w ruinę. zliczasz cegły? ważysz 
spoiwo? odmierzasz baryczne niże? na widnokręgu 
wśród łatwopalnych słów dwa cienie turlając się gonią horyzont. niedojrzałe 
owoce zerwane przed czasem przez porywisty cyklon: co w nas
 
z tamtych gejzerów? tylko szlam i garść popiołu? w pamiętniku 
bladozielone notatki wciąż  pachną papierówkami i obietnicą 
że nie przestaniesz wpisywać mnie w siebie. dlaczego nie dostrzegasz
kolorów? rozciągasz panoramę na czerń i biel. składam pocałunek
jak pieczęć pod ostatnim słowem z twojego zero-jedynkowego e-booka.



https://truml.com


print