Slawrys


sutenerzy z bożej łaski! ~ trzeci rozdział


Nadzieja umiera byle jak; gdy już ciepło! 
 
 
I niebo ofiarowało ciepło, i ziemia
przyjęła to co potrzebne wiosną.
Tylko słowa ludzi dziwnie rosną
kierują się po literze, ku przepaści 
                                      ~Slawrys 
 
 
                     Życie półsierot, jako piekło, nie kończy się wcale w chwili wyrwania się
z macek patologicznych struktur społecznych danego regionu. W hierarchicznych 
społecznościach nazywa się to: ”dostałeś się z deszczu pod rynnę”. 
Nie inaczej było ze Sławkiem ... teoretycznie uciekał z jednego syfu i bagna, a otrzymywał
ofertę: szkoła średnia i internat! jeszcze patologia ciekawsza!  Nawet pracowitość nie jest
gwarantem odczepienia się przez sekty, to raczej powód do jeszcze większej nienawiści.
Zawiść i o prace, i pieniądze, i kobiety ... ogólnie o przyzwoite życie, była  w tamtych latach 
nie do opisania. Ogólnie brak przymiotników by to określić ... no może: parszywy! okrutny!
 patologiczny! zwyrodniały! system.
 
                    Taka wiosenna niedziela pełna ciepła gwarantowała tylko chwilami coś dobrego.
 Co chwila i tak zderzał się Sławek z systemem ... ta prośba obcej kobiety i wiedza o jego
przeznaczeniu przez sekty zwiastowała tylko nowe problemy. No tak, teoretycznie można się
 ukryć w internacie przed systemem, zawsze można coś poczytać w ciszy i pomarzyć!
 Niestety gdy tylko wszedł do pokoju dopadły go realia i prawda:
- można!? ... rozległ się równocześnie czyjś głos, odgłos pukania i otwieranych drzwi;
  wchodził do pokoju pewnym krokiem osobnik z hierarchii tubylców. 
- wejdź! skoro musisz ... spokojnie patrzył na niego, potem skierował wzrok na stół i krzesła
  stojące na środku pokoju ... jak chcesz możesz nawet usiąść ... mówił to z spokojem, czekał!
  choć wyczuwał o co chodzi! przypominał tego sutenera z Kllynicy super-komucha: choć ten
  raczej wyglądał na sutenera od religijnych zboków; nie wiadomo co gorsze? obie grupy były
  warte siebie!      
- cześć! ... podał dłoń ... może parę słów o sobie wymienimy 
- cześć! nie musisz nic o sobie mówić, jest was czterech tak podobnych, że i tak nikt was 
   nie rozpoznaje! też was nie rozpoznam ... odparł Sławek, lubił tak ostudzić rozmówcę 
- racja! ... przyglądnął się zdziwiony ... sporo wiesz, albo dobra intuicja! ... przyglądał się jego
  twarzy i mimice  
- niech będzie: intuicja! ... uśmiechnął się delikatnie 
- czyli wiesz po co przyszedłem? ... roześmiał się 
- pewnie ci chodzi o super-plebana i o misje religijną ... ironicznie parsknął śmiechem 
- no i tu mnie zaszokowałeś; sporo wiesz ... patrzył już poddenerwowany lekko ... masz trafić
  w przyszłości do naszej parafii wraz z nowym super-plebanem ... postanowił przejść do
 konkretów ... wiemy że sekta chce cie wykorzystać to  my chcemy ich ubiec i dla siebie 
 coś uszczknąć ... stanowczo przedstawiał swoje zdanie  
- czyli wiesz? stosują trans na mnie i reaguje na to co wy knujecie zgodnie z ich planem  ... 
  spojrzał mu ze spokojem w oczy  
- no tak! odbijesz naszemu miejscowemu dziewczynę i ożenisz się z nią! nie wiemy co knuje
 sekta ale za kilka dni spotka się z tobą ten nowy pleban i będzie cie ”programował”, chcemy
  wiedzieć co? ... oferta nie do odrzucenia wybrzmiała z jego ust 
- zwisa mi to .. odparł Sławek, wiedział że i tak ma zryte życie 
- możemy ci ulżyć w śmierci, oni ci każą poświęcić cierpienie Bogu, a my mamy swoje
 układy i możemy cie przemycić na zachód albo do Chiberii.  Mamy tam swoich ludzi ...
 próbował jakoś go przekonać
- następny ... wyrwało się mu ze śmiechem; przypomniał sobie komucha i jego
  ofertę misji na zachód i inne ...  
- następny? ... przyjrzał się mu rozmówca ... to jednak prawda co dziady z fali mówią! już
 się przeciwstawiłeś naganiaczom od innych organizacji? ... patrzył na niego dość zdziwiony
 ... myślałem, że to takie opowieści z mchu i paproci ... uśmiechał się patrząc na niego
- zawsze jest w każdej historia szczypta prawdy i trochę do smaku przyprawione
   podkolorowaniem, nie wiem co wieść niesie ... śmiał się z tego wszystkiego Sławek 
- nie ważne co niesie; ale u nas za te usługi lepiej płacą ... mrugnął okiem ... jak  zmienisz
   zdanie i nie będziesz chciał cierpieć - to wiesz?! ... kiwnął głową 
- skoro mnie było stać powiedzieć tamtym: NIE; to i wam powiem: NIE ... skrzywił się 
i trochę podgotował złością; smutne były realia i konsekwencje bycia na niższym szczeblu hierarchii 
- nie masz wyboru! ... ironicznie mówił ... to pewnie w tygodniu spotkasz się  z tym super-plebanem,
 a potem z moim bratem Piotrkiem ... roześmiał się i dodał ... na pewno poznasz, że to mój brat 
i uzgodnicie wszystko ... spojrzał jeszcze surowo i powiedział ... masz więcej do zyskania jak ci się
 wydaje! a ja muszę już iść! cześć! ... wstał wypowiadając ostatnie słowa i wyszedł. 
 
                   Jednostka społeczna określana przez urzędników jako ”mięso armatnie” ma
 nie wiele wyborów pozytywnych. Może próbować, ale wyrok i tak jest jeden ... musisz
stawiać się na ich wezwania. O ile spotkania z półbogami typu: naganiacz; są nawet 
do okpienia, o tyle dealerzy i urzędnicy z wiochy czy super-plebani są na tym szczeblu dewiacji,
 że to oni kpią z ludzi i oni organizują ludziom misje. 
Dlatego na takie spotkania idzie się z duszą na ramieniu. Nie inaczej było ze Sławkiem; tego
 dnia szedł do miejscowej plebani na wezwanie hierarchy. Dzięki plebanowi i tubylcowi już
 wiedział, to główny od misji i będzie nie tyle źle, ale beznadziejnie od dziś w jego życiu.
 Ten też zachowywał się inaczej od pomniejszych, siedział cierpliwie i czekał za biurkiem,
 a on już po pierwszym spotkaniu z tutejszym plebanem wiedział co robić; uchylone drzwi
 czekały, jednak zapukał i pozdrowił 
- dzień dobry! ... powiedział to niezbyt głośno by diabła nie wywoływać z ciemności; cisza!
 kontynuował swoje kroki do drzwi z napisem: kancelaria. Były jak to w piekle bywa otwarte;
  wejść: tak; wyjść: bez pozwolenia  nie wolno! Gdy już był przy nich usłyszał stanowczy głos:
- Proszę wejdź! ... głos był neutralny intonacyjnie; ani to rozkaz, ani polecenie, ani prośba; 
- Dzień dobry! ... powtórzył wchodząc; stara sztuczka z ustawieniem pokoju; półmrok
  pomieszczenia, a boski siedzi plecami do jasnego okna. Zapewnia to nieśmiałość na wejście
   każdej osoby i przewagę psychologiczną hierarchy.
  Tak i on się czuł, bardzo niepewnie, przymrużył oczy i czekał regulując oddech. 
- no i się spotykamy! słynny jesteś! ... kąciki ust lekko zakrzywiły się udając uśmiech 
- nie ja decyduje o tym ... ze spokojem odparł 
- ty decydujesz; niepotrzebnie się przeciwstawiasz hierarchii ... ton słów był pełen goryczy i pretensji
 ... rozmawiasz z wysłannikami innych sekt, a to grzech ciężki; tylko przygotowanym wolno
  rozmawiać i niczego nie uzgadniasz z przełożonymi ... ostro krytykował młodzika
- rozmawiam z wszystkimi bo są ludźmi i ja nie uważam że rozmowa oznacza chęć przyłączenia się do
 jakiejś grupy ... ostentacyjnie odparł zarzut 
- za kilka lat trafisz do mojej parafii to ja ci udowodnię co inne ... ostro warknął w złości
 super-pleban ... za niedługo poznasz swoją przyszłą żonę i będziesz robił co ci karzemy; ma być tak
 jak ustalimy ... warczał 
- ustalimy? chyba raczej będzie to co wy narzucicie! ... skrzywił się mówiąc to Sławek
- co prawda ma narzeczonego innego, ale będzie posłuszna nam - nie tobie i weźmie z tobą ślub
 w  naszym kościele ... z spokojem mówił 
- i to ma być wasz ”sakrament święty”? - oszustwo i przymus obu stron byście mogli 
   manipulować psychiką i wydarzeniami ... odburknął ironicznie
- i co z tego ... szyderczo odparł super-pleban ... tu się liczy przyszłość wszystkich, 
a najbardziej hierarchia i jej zachowanie by tacy jak ty nie mogli zmienić statusu; szkoła
 źle uczy, a z czytania w głowie się przewraca, pozwolimy ci nawet na ukończenie szkół,
 ale potem wykończymy psychicznie 
- to ciekawe ... patrzył przenikliwie na niego Sławek ... a co z waszymi przykazaniami 
  "nie kradnij“ i "nie zabijaj“?
- nie pyskuj gówniarzu! co je wolno wojewodzie to nie tobie smrodzie ... wściekły pleban
  aż walnął pięścią w biurko 
- no tak! to jest to wasze słynne "nie czyń fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu“ ... prychnął  ironicznie 
- o ty gówniarzu doigrasz się w końcu! tyle! ... wściekły podniósł się i zrobił to co
 i inni z sekt; podszedł do niego i dmuchnął jakimś narkotykiem w twarz; stosuje się go 
jako środek do wprowadzania w trans i do manipulowania psychiką i do programowanie
w ramach misji.     
 
                       Od tej chwili przez kilka godzin super pleban tworzył w jego umyśle i pamięci
 wydarzenia jakie staną się w przyszłości i jak ma na nie reagować.
                     Wraz z utratą świadomości niestety nie uzyskuje się wolności od sekt
i ich wpływów. Skutkiem ubocznym wprowadzania w trans i szkolenia do "deja vu" 
jest otwieranie się wspomnień i szkoleń z innych okresów.  Przypomniał sobie plebana 
z dzieciństwa i jego słowa; trafisz do naszych i cie skierują na misje; zobaczysz co tam
dopiero robią ofiarom pedofili i pedofilek ... gdy będzie „rok wiary” i będą robić nagonkę
na sekty o praktyki pedofilskie to im powiedz, że jak będą ich oskarżać o pedofilie to niech
same okaleczają swoje dzieci; a tamtym powiedz żeby sobie umowy stare przypomnieli!   
Potem lekarza w szkole i przerabianie z lewo-ręcznego, i szkolenia, i osoby z różnych
para-religii ... i wirowało wszystko i mieszały obrazy i słowa;
topienie, bicie, szarpanie, szyderstwa ... wykrzywione ryje z nienawiści syczały:
nigdy nie dopuścimy do tego byś miał dobre życie! wiesz co robią naszym ludziom? 
nigdy! nigdy! nawet jednego dnia dobrego! takim jak ty nie wolno, nasi są mądrzejsi, 
inteligentniejsi i mają lepsze talenty! 
 
                  Powoli wybudzał się z letargu i docierało gdzie jest; czuł strach i wciąż wracało
dzieciństwo, odruchowo cofał się od super-plebana. Zerkał dyskretnie na boki i szukał
najgorszego - pornografii. Poczuł ulgę gdy nic niepokojącego nie zobaczył. 
Dotarło do niego pytanie: 
- czy ktoś się już kontaktował i pytał o misje religijną? ... przyglądał się mu
- tak! ... zastanawiał się ile powiedzieć? wypada iść na całość ... tak! praktycznie 
wszystkie sekty i urzędnicy-bandyci i konowały 
- tak? ... lekko zaczerwienił się i wzburzył, szybko łapał oddech ... byłeś może
już w trzodzie co mam objąć? ... patrzył z obrzydzeniem na niego
- jeśli myślimy o tych samych oszustach? to: tak! ... odparł z spokojem ... od dwóch lat
 „odpracowuje zasiłek„ i okradają mnie z plebana trzody i to praktycznie tu wszędzie dookoła
  ... ironicznie  dodał 
- widzę że się będziemy musieli zabezpieczyć i wymusić na tobie wszystko co możliwe ... 
spojrzał z nienawiścią na niego ... to my cie oskarżymy o wszystko co ci robimy 
i co śmieszniejsze to my będziemy mieć dowody i nam uwierzy cały świat ... szyderczo mówił 
do niego pleban ... nawet będzie sprawa w sądzie bo doprowadzimy do rozwodu twojego
i w sądzie będą nasi ludzie; wyszydzimy cie na cały świat ... syczał. 
- to po co wam tyle lat knucia? ... spojrzał ironicznie na plebana 
- po to! zobaczysz! ... uśmiechnął się szyderczo ... na dziś tyle;  wolny nie jesteś! ... roześmiał
 się ... ale możesz iść gdzie chcesz vel gdzie musisz ... śmiał się 
- Do widzenia! .. kiwnął głową; wyszedł z ulgą, czuł coraz większy zaduch w tym pomieszczeniu. 
Gdy stanął znów w świecie przyrody a nie ludzi, złapał potężny oddech ... wiedział już - tylko
pozornej wolności; musiał gdzieś iść! gdzie? tam gdzie wolno w ramach systemu. 
 
Jedynie wydeptane zwierzęce ścieżki sprawiały wrażenie bezpiecznych, wróg naszych 
nieprzyjaciół jest naszym przyjacielem ... patrzyły z żalem na niego, wiedziały co ludzie potrafią.



https://truml.com


print