konrad koszal


CHLEB


Codziennie przychodził po chleb
Wyciągał brudne poranione ręce

Na dłoniach w otwartych bliznach
żerowały pasożyty krzywd.

Szorstkość skóry pomieszana z fragmentami niemowlęcego aksamitu.

Chował w przenoszoną reklamówkę kolejny dzień .
Jutro znowu będzie

Czekanie z prośbą o błogosławieństwo.



https://truml.com


print