Kasiaballou vel Taki Tytoń


kawa z deszczem


Tobie ASie



obrazy zza firanki. bez obrazy
ale przewidywalne niczym 
napar z ekspresu. decydowałem 
 
tylko o ilości ziaren i jak mocno będę 
pod ich wpływem stąpać żeby pobiec 
a nawet pofrunąć w siebie. na spotkanie 
lustrzanego odbicia. bawiło się mną wzorem
 
beczki śmiechu - wiesz - wtedy jeszcze chwytałem się 
marzeń bliski stanu odklejenia 
od parapetu. z paletą w dłoni można 
jednym ruchem pędzla szerzej rozchylać panoramę sięgać 
rozleglejszego horyzontu żeby porzucić
okienne ramy. stańczyk którego rozpoznałem 
 
w sobie odstawił farby zmył z dłoni tęczę. przysiedliśmy 
nad brzegiem rzeki a on wskazywał obłoki 
skąpane w płynnym zwierciadle. nic nie było
 
na wyciągnięcie ręki - wiesz - rozpadało się
i zobaczyłem ziemię w deszczowym uścisku
z niebem. i zrozumiałem że doświadczam
nie odrywając stóp widzę 
bez różowych okularów. most
 
z którego nie muszę skakać w dół 
żeby dotknąć tego co ponad. niezwodzony 
fantazyjnymi kontrastami znów stoję 
za firanką. ze mną słodycz latte we mnie
gorzkawe wiersze.
 
 



https://truml.com


print