Lech


Jest taki dzień...


Przy okazji świąt najmilszym akcentem jest możliwość sięgania do wspomnień. Nie ma takiej osoby, która w tym dniu nie odpłynęłaby łodzią pamięci do czasu dzieciństwa i rodzinnego domu.
Pamiętam, gdy babcia z ciocią kręciły się jak w ukropie, aby ze wszystkim zdążyć na czas. Wyraźnie widzę babciną twarz opromienioną świętym zmartwieniem wszystkich gospodyń — czy jedzenie będzie smakować? Aby nie zapomnieć, że potraw na stole ma być odpowiednia liczba.
Te wielkie świąteczne problemy trapiły babciną siwą głowę i szarpały nerwy. W ślad za babcią biegła zatroskana ciotka prosząc:
— Ależ moja droga... błagam... nie irytuj się... jestem pewna, że będzie dobrze...
Zmartwienia babci zatem należały do nieodłącznych świątecznych tradycji.
Gdy gonitwa przygotowań dobiegła końca, a wszyscy zasiedli przy stole, przychodził moment zadumy i refleksji nad czasem, przemijaniem i naszymi uczynkami. Pomagały w tym śpiewane kolędy mówiące o miłości i wybaczeniu, o zmroku i jasności, do których babcia przygrywała na wiekowej gitarze.
Działo się to w intymnej atmosferze rodzinnego domu, gdzie świeża, pachnąca choinka okręcona papierowym wielobarwnym łańcuchem, obwieszona cukierkami, jabłkami, cieszyła oczy i serca, napawała dumą.
Za oknami, puszysty śnieg, przykrywał szarzyzny i wszelkie brudy świata swym nieskazitelnym białym całunem, mówiąc nam w ten sposób o radości przebaczenia.
W piecu buchał ogień, roztaczając ciepło tego wieczoru tak daleko, że jeszcze teraz, po długich latach dzielących mnie od tamtych dni, czuję je — niemal dotykam tych, którzy tworzyli tę świętą atmosferę rodziny.
Przypominam sobie, gdy z naiwnością dziecka pytałem mamę:
— Czy nie mogłoby być tak dobrze i szczęśliwie przez wszystkie dni naszego życia?
Mama tuląc moją głowę do piersi, uśmiechała się tajemniczo, nie odpowiadając na moje pytanie.
W sercu jednak pozostało te zgoła dziecinne marzenie, że chociaż raz w roku jest taki dzień, dzień, w którym przychodzą niemal wszyscy z dalekich stron naszej pamięci i zasiadają przy stole wigilijnym. Razem z nami śpiewają kolędy o nadziei, miłości i wierze, że chociaż wszystko przemija, to jednak pozostają z nami ci, których kochaliśmy, którym przebaczaliśmy ich ludzkie słabości i od których otrzymywaliśmy przebaczenie za nasze przewinienia.
Jak dobrze jest mieć chociaż raz w roku, taki szczególny moment do pojednania się z bliźnimi, radości i odpoczynku od naszych ludzkich ułomności. Niewiele jest takich okazji, ale ta jedyna wyjątkowa wigilijna wieczerza, zawsze powinna kojarzyć się nam z pustym miejscem przy stole dla zbłąkanego wędrowca i pocałunkami pojednania...
Bo nawet dla tych, którym zabrakło ciepłego miejsca lub zwykłej miłości, w tym jednym wyjątkowym czasie, znajduje się ono tradycyjnie przy naszych stołach i sercach, otwartych, gotowych na przyjęcie przeprosin oraz radosnego przebaczenia naszym winowajcom.



https://truml.com


print