Sztelak Marcin


Samoloty z papieru



Zapalam trzy świece, jedna za spokój,
później następne.
 
Natarczywe miganie horyzontów, potrzaskane
lustra odbijają wszechświaty.
Na drugim planie miasta, podobne do Babilonu.
 
I karawany kupców – złoto, mirra, kadzidło;
ofiarowanie, stąd do brzegów Atlantydy.
Zatopionej ze względu na dziurę
pod linią wodną.
 
Tymczasem szurają bose stopy wędrowców.
Na drodze do Rzymu rozkrzyżowani,
tu i ówdzie na poboczach.
 
Śmierć podobno jak chleb, ale w to nie wierzą
pielgrzymi spijający miód modlitwy.
Na zakąskę manna.
 
Na rozcięciach szlaków kramarze sprzedają
odpuszczenie, w jaskiniach chłód i wspomnienia.
 
Świece zgasły, znów zdobyty Babilon płonie.



https://truml.com


print