Aleksander Osiński


Oda następnego razu


Zapełniamy się powoli doświadczeniem 
jak ładownie statków - niewolnikami, 
wyschnięta skóra piecze - balast, to jednak 
wyraźnie wyższa linia zanurzenia 

dla bezpieczeństwa, ale również 
darowane niebo w busolach i porty 
zawinięte w brązowe mgły. 
O mój rozmarynie - pamiętam 

niezdecydowane nucenie, jakby ktoś 
chciał przede mną ukryć siłę głosu, 
wplątany w zwoje map 

pełne planktonu 
fiszbiny panien 
świeciły kręcąc się w tańcu 

pamięci tak starej, że wstydliwe 
pyszczki ryb mogły spijać 
pęcherze wprost z szyby. 

Każdy przypływ nieco bardziej ściska 
za gardło i liny rzucone rozbitkom; 

napatrzmy się, pewnie kiedyś z uśmiechu 
przyjdzie wypłynąć jeszcze wyraźniej.



https://truml.com


print