bosski_diabel


Dodani do ciszy


Rozplecione ręce. Skazani na bezwiedne przemijanie, 
odarci z chęci rozumienia mijamy codzienność. Nic już nie mówmy, 
takie zmanieryzowane milczenie dwojga nieruchomych figur z wosku. 
 
Przytłumiam oczy, cofam się w czasie w myślach do tamtej jesieni. 
Przechodziła jak dziś, chodnikami znikając w przestrzeniach obcych miast. 
Zachody czerwienieją  pośród łąkowych pogorzelisk, smutnych i jałowych. 
Niebo rozplata warkocze deszczu jesiennie, dymy gęstnieją nisko przy ziemi,
wichry zagołociły gałęzie. Nie udaje się nam odnaleźć głosu rozsądku w zaułkach ulic i roztańczonych pubach. Rozczarowani, doszliszliśmi do miejsc, gdzie przygnieceni brunatnym chłodem kamieniejemy.



https://truml.com


print