Marek Tykwa


Znajomy z Konina


 - Panie, daj no pan na chleb - stoi z laską, brudny, obszczany - A dlaczego niby? - odpowiada zaczepiony, łysy - Bo nie mam - ten z laską nalega po mimo, że łysy chciał odejść. - A dlaczego nie masz? - jednak zaciekawił się łysy - Bo piję - odpowiada - Skoro pijesz to spłyń mi z mi z oczu. - Ale widzę po ubiorze że masz nadmiar, podziel się bracie - ten z laską ma gadane, ale łysy już go nie chce słuchać. - Mam nadmiar, ale brzydzę się pijaków więc gówno dostaniesz pasożycie. - Ej licz się ze słowami, jestem człowiekiem i należy mi się szacunek. -  A to w takim razie najmocniej przepraszam, musiałem się chyba pomylić, skoro jesteś człowiekiem pod tą całą stertą nieudacznictwa którą prezentujesz. Ten z laską słysząc to wkurzył się, w jednej chwili zrzucił łachmany i wyciągnął grzebień. Uczesał się, ręką otrzepał garnitur. Burknął pod nosem - ostatni raz zarabiam na życie w tym miejscu. Łysy odchodząc dobre parę metrów obejrzał się jeszcze i z niedowierzaniem rozpoznał w pijaku swojego kumpla z podstawówki. Wraca więc do niego i pyta. - Jurek, to ty? - Jak widzisz, ja. - odpowiada zapytany - Ty też w Warszawie? Ile już tu siedzisz? - A z rok będzie. - Widzę że kombinujesz jak się da. - E, to tylko tak  dla jaj, robię w nieruchomościach na czarno. - Na czarno powiadasz? A w jakiej firmie? - A tu niedaleko, w alejach Jerozolimskich 123. Jasiński i spółka, od ośmiu miesięcy tam robię. Pasuje mi na czarno, bo biorę jeszcze zasiłek, he,he. A im w to graj jeszcze bardziej, bo składek nie odprowadzają. Także widzisz, luzik - To rewelacja, a ja wiesz co, kupiłem sobie dzisiaj kajdanki kolekcjonerskie tak dla jaj - łysy wyciąga z kieszeni i pokazuje. - Lubię takie rzeczy gromadzić czasem, może wypróbujemy, co ty na to? - Ale fajne, czemu nie, weź zapnij mnie za rękę tu do barierki. Łysy zrobił jak mu polecił kolega - Super nie? - pyta przypięty, uśmiechnięty już bez laski - Mało powiedziane - odpowiada zdumiony łysy że mu tak łatwo poszło. - Francja elegancja, nawet człowiek nie wie kiedy się przydadzą, tak jak teraz. Ni stąd ni zowąd i haps w sidła - Dobra weź, możesz mnie już uwolnić, bo ludzie się patrzą. - Wiesz co Jurek, zapomniałem Ci powiedzieć gdzie pracuję. - Zaraz mi opowiesz, tylko mi to zdejmij. - Ale ja ci ich nie zdejmę, bo pracuję w urzędzie skarbowym. - To ja się tobie zwierzam, a ty takie świństwo chcesz zrobić znajomemu z  Konina? Nie wygłupiaj się, trzeba przecież z czegoś żyć. - Właśnie, właśnie, trzeba z czegoś żyć Jurek, a tak na marginesie, my tu w Warszawie nie przepadamy za takimi z Konina.



https://truml.com


print