Marek Tykwa


Kaszel


Pierwszy raz złapał mnie gdy wstałem, był suchy, jak przedwcześnie oznajmiająca o swoim istnieniu gruźlica. Umyłem zęby i napiłem się kawy. Później złapał ponownie, jak wyszedłem z domu, był nieustępliwy, nachalny i ochoczo odstraszający. Następnie w tramwaju, na drugim przystanku, a osiem jeszcze przede mną, i już wtedy myślałem, że się uduszę. Kazałem mu natychmiast przestać, ale on nie chciał nic o tym słyszeć. Kasłał i kasłał, a jak nie kasłał to drapał, mówię wam, jak jakiś wyjątkowo chory kaszel gnębiciel. Więc, jak go postraszyłem lekarzem i antybiotykiem, to się tylko zaśmiał na cały głos i dalej kasłał. Nie wiedziałem co mam zrobić, bo kaszel przeszkadzał mi we wszystkim. Nie mogłem ani zjeść, ani się napić, ani oddychać, w końcu złapałem siebie za szyję i udusiłem. Kaszel ustał.



https://truml.com


print