Kasiaballou vel Taki Tytoń


malowane okiennice (I) - z zaplecza Edenu


lewitacja w fazie REM unosi ponad 
niedoskonałości. można uchylić lufcik 
w chmurach i dostrzec kontrasty; święci pomykają w hawajkach 
innym Bóg porozdawał kolorowe skrzydła - pocieszające 
że Pe ominęło. 
 
jego nadmiar nadal stoi 
nie ogarniając igielnego ani dlaczego dostaję refluks 
na widok daszka a'la Stallone i że ciebie też dopadają 
mdłości. często zwracamy 
 
zdjęcia korespondencję - słowo. lekko opadam odpadam 
ale bezdomny pan Gienek już czeka w asekuracji 
żeby mnie pozbierać ze wspomnień 
po twoim perłowym uśmiechu. powinno wystarczyć 
na mamrota. 
 
Pe w roli Kaszpirowskiego postawił na wodę i wyjebał 
barek. już nie kontroluję przerobu 
owocowych gumek. udaję ślepą anielicę 
żeby wypracować boski kompromis. Pe w roli uzdrowiciela 
 
zapomina wypieprzyć jednej 
flaszki a ja się nie doliczam durexu. zrywasz kontakt 
z Piekłem w obłokach i odchodzisz - w tej kwiecistej koszuli 
przypominasz śniętego A. który się nawrócił na wspomnienie 
ile we mnie słodyczy nakładasz na twarz kakao 
udając niekumatego Murzyna. trawię 
bez zapojki kiedy dajecie 
z buta. 



https://truml.com


print