kenzo


carnaval



jeszcze nie wiem jak dzwony głuchą ciszę
przekuwają w dźwięki. odwracam głowę.
ciepło kamieni pod stopami i chłód bramy otwartej
prosząco
 
dalej świat. magicy i kuglarze, buskersi, klezmerzy
w zacienionych salach pełnych kobaltu. krzyki i oklaski.
migające ognie wieczoru na zewnątrz.
 
na murach znaki jak tatuaże. czytane od końca
szepczą czarcie legendy.
 
w oknie roześmiane dziewczyny ocierają usta wierzchem dłoni,
przechylają głowę kłamiąc kolejne sztuczki
 
migawki kalejdoskopu słów wypowiadanych starannie.
pomiędzy papierosem, a kolejnym oddechem. gdy opada
gęste powietrze rozmawiamy bezczelnie cicho.
 
wszyscy zakochani na uliczkach w blasku drgających świateł,
zgubieni podróżni, przechodnie, przypadkowi goście miasta
 
carnaval.
lampiony myśli wypuszczam. na wyciągnięcie ręki. na inne dni. na jutro.



https://truml.com


print