Kasiaballou vel Taki Tytoń


YesTaka 2


Tutaj nikt nie stawia oczu w alert kiedy wchodzę 
w gorący akwen bez majtek Jak w nas zaraz po 
larum kiedy się wczuwałam a ty stękałeś 
że za ciepło Pamiętasz Robbie? Robi mi 
jak ty wtedy Zawstydzony i pospieszny w braniu 
zimnego natrysku Kto za 
jebał? 
 
Pewnie pytek ale spych na Saszę Temu wszystko się klei 
do łap do fiuta Jak forsa zza slipów dorabiana w klubie 
pod latynosem Wilgotnym niczym kobiety przy których bywa 
w krótkich chwilach sobą Na wzór kleptomana Bimbam 
 
z sowietem w hamaku Nie będzie z nas unii On ryzykuje 
cerkiewną dumą aż po łagier Ja wszechdemokratycznym ejcem Po 
ujowej minecie przy pospiesznym odsysaniu kompleksów 
spod napletka I to jest uczciwsze od rzymskich okiennic 
w białe gołąbki Od zlodowaciałych moren które schładzają 
naturalne rozognienie stóp Tradycyjna bezmiłość alarmuje nadaje 
ton kiedy sczytujesz kolejnego esema od lawendowej matki Ona nie zna 
właściwości desek Kwestionuje korzeń Celuje żeby bolcem przybić 
w klimat Globalne ochłodzenie 
 
na niebieskiej fladze koło jałowych gwiazd Gorące niesforne stado 
bez bacy chłodzone zimną wodą z misy Poncjusza Poza w dybach 
tradycji W kontrze niekontrolowany poślizg po Maryi wspomaganej lubrykantem 
z Józefa Lek na twoje wątpliwości Na ten afrykański głodek Na dylematy 
aż po sowieckie gwałcenie człowieka ot - cała ta bezkochana sztuka kazania Kurs 
ku Soczi 
 
 

 
chciałam być ciasna w arterii Słowo 
ale zamiast księcia głodnego grochu przybił skorpion 
ze strychniną w chuju Zakłuł aż po zastrzał 
w dziurce Wprowadził się w szparkę wszedł 
jak hera w żyłę żeby uzasadnić potrzebę odwyku Teraz dopuszczam 
byle jakiego dilera i nie dbam w jakim stylu 
odcina kupony



https://truml.com


print