Przepoczwarzona


o żesz


kipi ze mnie
boże chciałabym żeby to było mleko
złość frustracja
wylewa się uszami
ciętym ozorem
piorunami w oczach
 
kotłuje się i kłębi
jak powietrze przed burzą
wiatrem zawraca
raz górą raz dołem
odbija się pędzi
rzygam stagnacją
 
opadają ręce
kolana gną się monotonią
puls ze stodwadzieściatrzy
dźwięki świdrują w mózgu
swędzi całe ciało
 
 
nim nastąpi zagłada
zapalę



https://truml.com


print