Przepoczwarzona


z niemieckiego HEDWYŚ (właśc.Hedwig)


usiadła na brzegu chybotliwego taboretu
zaciągnęła się kolejnym kręconym papierosem
głęboko w siebie zajrzała dymem
powodowana infantylnym pragnieniem
posiadania czegokolwiek
czegoś czego nie umiała nazwać
 
miała wszystko
tak naprawdę nie miała ni skrawka
nie chciała więcej
chciała po prostu mieć coś
 
narzuciła uśmiech prawdziwszy niż świt
wstała podpierając się bólem pleców
posmak tytoniu tkwił w jej gardle
tętno przyspieszyło
dłonie drżały niepewnością
 
zdjęła kapcie układając lica w białym puchu
wciąż próbuje zasnąć
pod opadniętymi powiekami
ma tylko jeden obraz
 
maleńkie szczęście mieszczące się w dłoniach



https://truml.com


print