Stefanowicz


Martwa natura.


Pusta szklanka na stole,
popielniczka z petami
(jeszcze ciepłe, ze szminką 
na kremowym ustniku).
 
Susz w wazonie i udko
na talerzu opodal.
Radio stare przeboje 
sączy z ciemnych głośników
 
ponad hałas ulicy.
Kilka plamek czerwonych
psuje biel falujących
w oku okna firanek.
 
Karton mleka na blacie,
za to kawa na ziemi.
Pośród włosów w nieładzie,
ziarna lśnią rozsypane.
 
Drzwi otwarte nieznacznie,
klamka chyli się jeszcze.
W progu płaszcz, dżins i półbut
pastowany, że podziw.
 
Światło bawi się cieniem
choć dzień jeszcze jest młody,
jakby wciąż się dziwiło,
chciało krzyczeć - wychodzi!
 
 



https://truml.com


print