Jaro


Panaceum


 
postawić stopę na pękniętej płycie trotuaru
to przynosiło pecha a szkoła była pod górkę
tak od czasu spadających kasztanów
poprzez zimowe zaspy aż do wiosennego kwitnienia
kiedy park złocił się kaczeńcami i fioletowiał tajemnicą
 
ścieżki ścieliły się porami roku
rozmytymi kolorami wychodziły lub znikały w ziemi
za drzewami które rosły jak wspomnienia
na odległość pierwszego pocałunku
który jeszcze niczym rajskie jabłko wydaje się najsłodszy
 
znów przemierzyć tę drogę choćby po omacku
wywęszyć ścieżkę naznaczoną zapachem dni
ze światłem zamkniętym w dłoniach wtedy niedocenianym
nanizać jak paciorki na żyłkę lekką pewność bytu
lek na strapienie na rozterki na starość



https://truml.com


print