Emma B.


autobiografia 3


fotel
W moim rodzinnym domu stał fotel klubowy, chyba uratował się z gabinetu wuja pułkownika, podarowany przez jego żonę, moją ciocię-babcię. Najpierw był prawdziwie klubowy, pokryty skórą ponoć cielęcą, wyprawiony, wybłyszczony. Z biegiem lat pokrycie jakby cieniało, matowiało i wyraźnie go ubywało. Świetność przedwojenna odchodziła do lamusa, aż nadszedł moment decyzji albo fotel z domu, albo tapicer do domu. Wybrano tapicera i fotel dostał drugą szansę. Stał się nieco mniej klubowy, taki bardziej materiałowy, przystroił się w granaty, ale swojej uprzywilejowanej pozycji nie stracił. W fotelu po długim dniu pracy zasiadał mój tato z książką lub, gdy zawitał w nasze mury telewizor, przed jego ekranem.
Do przyjścia taty fotel był do zagospodarowania. Uwielbiałam zwinąć się w nim do czytania. W jego objęciach odczuwało się kwintesencję bezbieczeństwa jakie daje dziecku spokojny dom. Wraz ze zgrzytem klucza w zamku, fotel pustoszał czekając na swego pana. Gdy nadszedł smutny moment likwidacji mieszkania, w którym się wychowałam, fotel trafił do młodszej siostry. Dla każdej z nas był utożsamieniem najlepszych momentów z dzieciństwa.
W blokowych powierzchniach współczesnego mieszkania ciągle nie mogłam sobie wyobrazić miejsca dla następcy klubowicza. Ustawiałam go w myślach na różne sposoby i zawsze wydawało mi się, ża zabierze zbyt dużo przestrzeni.
Niedaleko mnie jest sklep z meblami, takimi bardziej nobliwymi, a pomiędzy nimi fotel marzenie. Ku mojemu zaskoczeniu serce podbił nie fotel o kształtach podobnych do tego z dzieciństwa, ale fotel sofa, z opuszczanym i podnoszonym podnóżkiem, wysokim oparciem pod plecy. Krążę koło niego od roku i mimo, że jest drogi, duży, zbyt duży na blokowe salony, stał się moją obsesją i jestem pewna, że któregoś dnia nie zdzierżę i wbrew rozsądkowi zamówię jego dostawę do domu. Czy będzie pełnił dla pozostałych członków rodziny taką rolę jaką odegrał dla mnie klubowiec z dzieciństwa, czy ustanowi hierachię ważności? Kto komu będzie ustępował miejsca? Ktoś powie, a czemu nie kupić dwóch. Z dwóch przyczyn, primo: gdzie wstawić drugi, gdy się wstawi pierwszy, secundo: wszyscy wiemy, że zabawne jest gonienie króliczka, a nie jego złapanie. Grę ustępstw, sporów, małą dozę pretensji i żalów zapewni wyłącznie pojedynczy egzemplarz. Żartowałam.



https://truml.com


print