rafa grabiec


plama czasu


nim osiągnąłem brzeg noża
by wyciąć kontury serca
musiałem zrozumieć zasłony płaczu
jedyny okop w którym zrzucałem ciernie
deliryczne ręce platoniczne zmory
wycierałem w czarne prześcieradła
idealne nałogi

cierpienie od śmiechu dzieli parasol ciebie

pod księżycem fałszu
wychodzą na światło drapieżne sowy



https://truml.com


print