Istar


będzie o łupaniu orzechów


dziad stary i baba niemłoda, a w rękach
cały zaświat - pięć świń, naście kur, krowa
bezimienny pies, kotów więcej jak mleka,
żywy kwiat w wazonie, pająk, wróble
za oknem, oswojone, starzy nie gonią,
gniazda przepełne, a i deszczu nie trzeba

siedzą blisko na osobności, bezsłowem,
mrużą oczy nasiąknięte, gdy płaczą 
jakby w środku napełnia się studnia,
a dna nie ma

łodzi pełno, a oni wpław, wbrew sobie
ale w zgodzie, drzew im szkoda, nie ludzi 
/dlatego palą węglem/

stół też ma nogi, dokąd pójdzie, donikąd
stary obiecuje nie usnąć, nie znurzyć się 
łupnią

a w tych kołyskach ułożą dzieci pełna okolica
nikt nie pyta skąd tyle, chodzą boso gdy świta 
już ich pełno w ogrodzie czekają, aż im się z 
ptakami okazja nadarzy i okruch przypadnie.
wiarę mają w obcych, swoje ich nie karmią,
nie ma z czego, a jak jest, sami jedzą 

starość lubi mieszać w głowach, ale się nie dają,
drzwi ten dom nie ma, ścieżka prosta, do nieba
idą stara i starzec, a piór wszędzie, choć aniołów
nie widać, a dzieci



https://truml.com


print