oczy jak pustynia


Dziki bez


odkąd ciebie nie ma
dom przestał o siebie dbać.
całkiem zarósł  bluszczem i straszy,
że zniknie pod zielenią, straci dachówki,
blask w oknach i na wartości.
 
w kółko chodzi za nim
twój  głos. w tłumie budynków,
nie znajduje oparcia. zamyka się
w czterech ścianach i ma już wszystkiego
po dziurki w kominie.
 
zmęczony i rozbity
nie może skupić uwagi na niczym.
siada na fundamentach, podpiera się
belkami i nadsłuchuje kroków. czeka
aż przyjdziesz i weźmiesz go w swoje ręce.



https://truml.com


print