Anna Maria


Lód


Cisza zimy chwyta za serce
nie można o niej mówić
wiąże usta oddechem mrozu
zamyka oczy płatkami śniegu
osiadając srebrem na rzęsach i wargach
gdziekolwiek nie spojrzeć
nieruchomość
konarów ciężkich od białych okryć
ich biel rozpływa się w cieniu błękitem
ptaki milcząco przyglądają się
samotnym ludziom
co ugrzęźli w bieli
tym co chcą je chwycić wymykają się
z niemym łopotem połyskującej czerni skrzydeł
drzewa śpią
głęboko pod korą ukryły życie
dotknięciami zmarzniętych placów
nie można go wyczuć
usłyszeć się nie da
uchem przyłożonym do pnia
milczące olbrzymy co przetrwają strach
ufne w snach



https://truml.com


print