Przemysław Bartosik


Świetliki


I nagle urywam w połowie,
kaskadę zdań bezbarwnych,
i nagle robi się jaśniej,
wszystko wiruje dookoła...
Swietliki tańczą nad głową
rysując złote zarysy
idealnych kształtów
zamkniętych w boskiej źrenicy

I oto nagle się zdarza
moich snów przepowiednia.
Oto ogniste niebo
Tak wyraźne jak nigdy,
wypluwa bez końca
proroctwa szczescia
i pewniki uniesień.
Nieśmiało sięgam i 
zrywam owoce
stuletnich modlitw
w komnacie wyrzeczeń.

Świetliki milcząco
wciąż wirują nad głową,
niepojęte tylko czemu
w górę patrzą z trwogą...
Wtem jeden ze złotych,
co zbytnio się uniósł,
kończy swój żywot
w objęciach mocy

Spadają resztki owada
co bluźnierstwem zgrzeszył...

Wspomnienia tych lotów
jak święte relikwie
na gorsze jutro zachowam
w pierścieniu z plastiku
co iskrzy błękitem

Szarzeje jasność
I wszystko przemija
Gorąco było tej zimy....



https://truml.com


print