Kasiaballou vel Taki Tytoń


Chcesz poznać prawdę o sobie? Posprzeczaj się z kimś bliskim


- Dlaczego pan to zrobił, doktorze?
- W imię prawdy. W imię godności istoty ludzkiej. Przez pamięć o dziadku, obozowym lekarzu, który dokonywał więźniarkom aborcji. Wie pani, kiedy ciąża była zaawansowana, a płód dawał oznaki życia, dziadek własnymi rękoma odbierał ostatnie tchnienie. Po wyzwoleniu stanął przed trybunałem koleżeńskim, a ówczesna Rada Lekarska, dziś zwana Izbą, skazała go na banicję. I proszę mnie nie tytułować. Straciłem prawo do wykonywania zawodu.
- Nie wierzę, że tylko dlatego. Nie wierzę, że przekreślił pan swój wieloletni dorobek i dalszą przyszłość przez sentymenty, w imię wybujałych idei i dla jakiejś starej wariatki.
- Z perspektywy czasu też ciężko mi w to uwierzyć, ale jednak. I wie pani co? Czuję się wolny i spełniony, jak nigdy przedtem. Powiadają, że trzeba być po trosze szalonym, żeby zostać psychiatrą. Trzeba czuć podobnie do nich, żeby odnaleźć sens i cel, jaki przyświeca powołaniu. To akrobacja na linie, bez zabezpieczeń i bez transparentnej parasolki. Coś w tym jest, skoro tutaj siedzimy i rozmawiamy.
- Nadal przebywa w pana placówce?
- Tak. Będzie w niej rezydentką do końca swoich dni. Zadbałem o to. Siostrzeniec został beneficjentem mojej pracy i właścicielem kliniki, ale pod warunkami. Jednym z nich jest Ewelina.
 

II
 
Jak donoszą dobrze poinformowane źródła, Fabian Stolar, lider frakcji "Na prawo" złoży dziś mandat poselski. Zrezygnuje z funkcji przewodniczącego partii i w efekcie ma zamiar wycofać się z polityki i życia publicznego.
 
 
 
 
- Żadnych nagrań. Ma pani wyłączność, ale nie zgadzam się na asystentów, na kooperację z kimkolwiek innym. Publikacja może się ukazać tylko w formie powieści. Żadnych materiałów o znamionach dokumentu, żadnych przecieków do prasy. Zresztą, nie będę pani uczył fachu. Przecież rozmawiam z profesjonalistką.
- Proszę o podobną deklarację z pana strony. Nie będzie pan rościł żadnych praw, nie wolno panu wpływać na formę. Nie wyrażam zgody na jakąkolwiek ingerencję i na korekty merytoryczne. Mam pełną swobodę, co do ujęcia i przedstawienia tej historii. Nie będzie z pana strony prób autoryzacji. Ani teraz, ani po publikacji.
- To oczywiste. Jesteśmy po honorowym słowie. Obcowanie z panią, to czysta przyjemność.
- Wzajemnie, doktorze.
 
 
III
 




- Niewiarygodne. Przyznam, że podczas naszych spotkań miewałam chwile zwątpienia. W pana wiarygodność.
- Nie dziwi mnie to.
- A sens? Ten właściwy. Proszę mnie naprowadzić na sens.
- Nie pomogę, chociaż bardzo panią polubiłem. Niekiedy sensu nie sposób dociec nigdy. Przynajmniej nie na drodze zwyczajnej analizy, przez pryzmat logicznej, a tym samym wielce ograniczającej dedukcji. Trzeba się wznieść ponad. Ma pani sporo czasu na wnioski końcowe.
- Nie. Tego w książce absolutnie nie przewiduję. Zostawię otwartą furtkę. Jednak chciałabym wiedzieć dla siebie. Już na swój własny, zupełnie prywatny użytek.
- I tym razem "nie” z mojej strony. Furtka, którą zostawiam otwartą dla pani.
- Dlaczego nigdy nie zdementowała wersji Stolara? Przecież to wygląda tak, jakby mu wręcz pomagała.
- A dałaby pani wiarę wariatce?
- No, wie pan. Tu chyba jest miejsce na małą rolę dla pana.
- Nie, droga pani. Nie lubię kina. Zresztą Ewelina nigdy tego ode mnie nie oczekiwała. Poza tym jest też drugie dno tej historii.
- Miała w tym swój cel? Przecież to bez sensu.
- Poniekąd. Tylko poniekąd.
- Będzie mu szkodziła? Przeszkadzała?
- Ewelina Fabianowi? Widzę, że przed panią dłuższa droga, niż zakładałem, skoro zadaje pani tak absurdalne pytania.
- Stolar utrzymuje z nią jakiś kontakt?
- I tak i nie. Kiedyś Ewelina nawet bardzo zabiegała, ale w tej chwili nie chce go widzieć.
- Proszę mi chociaż powiedzieć, czy kochała.
- Ależ oczywiście. Jak każdego. Na swój specyficzny sposób.
- Każdego, czyli nikogo…
- To Pani powiedziała.
- A on?
- Pani żartuje, prawda?
- Nie. Pytam poważnie.
- Ma pani tyle materiałów, proszę podziałać kobiecą intuicją.
- Poker, z tego, co widzę.
- Nie przeceniałbym. Karciana zabawa. Z udziałem piątego asa w rękawie.
- Ale przecież z tego wszystkiego wynika, że zdawała sobie sprawę, więc dlaczego?
- Proszę ją o to zapytać.
- Ale ona nie chce z nikim rozmawiać.
- I ma pani odpowiedź.
- A pan?  Co pan z tego ma, poza totalną rozpierduchą swojego życia? Nic pan nie ma.
- Mam i nie mam. Ją, Ewelinę.
 
 
 

KONIEC



https://truml.com


print