Kasiaballou vel Taki Tytoń


Żeby dzieci żyły długo i spały szczęśliwie


- Grabki, kubełek, łopatka i kolorowe szkiełka. Jakie piękne...To dla mnie?
- Tak.
- Ale ja nie potrafię. Próbowałam i nic.
- Masz motywację, a ja mam cierpliwość.
- Mam budować dla ciebie, Dobra Wróżko? 
- Możesz.
- Już tobie budowałam, kiedyś. Mówiłam ci. Podpatrywałam twój pałac i chciałam podobnie. Nawet proponowałaś, że możemy razem, ale teraz nie masz już czasu... Zawsze chciałam sama, ale chciałam też, żebyś popatrzyła..
- Musisz sama, masz rację. A ja będę teraz podpatrywała ciebie.
 
 A później przyszedł sztorm i zmiótł miasteczko z piasku. Dorotka przeżyła traumę. Szum morza wyrywał dziecko ze snu. Zapach bryzy wzmagał refluks, na który cierpiała od urodzenia. Strach przed nabrzeżem sprawił, że dziadkowie podjęli decyzję okresowej zmiany miejsca zamieszkania. Powrót do równowagi trwał wiele miesięcy. Jednym z warunków poprawy jej stanu była jednak bezpośrednia konfrontacja z żywiołem. Tylko tak można wyleczyć się z fobii. Wrócili do nadmorskiego domu, a mała powoli pomniejszała dystans, jaki dzielił ją od przydomowego ogrodu do plaży.
 
Kolejne budowle rosły, jak borowiki po kapuśniaku. Słońce przeglądało się w kolorowych witrażach masywnych wież i misternie lepionych kurhanów. Właśnie tematyka nieco niepokoiła babcię. Dorotka podnosiła z mokrego piasku nekropolię. Nikt nie potrafił jej wyperswadować, że sztormy nie są udziałem Złych Wróżek. Tak działa natura, która nie ma nic wspólnego ze złymi mocami. Dorotka miała swoje teorie, którymi nie chciała się z nikim dzielić. Bazowano jedynie na obserwacji jej zachowania. Przyczyna na zawsze pozostanie tajemnicą małej, pogubionej dziewczynki.
 
 
II.
 
Słyszałam. Oni nie wiedzą, ale ja wszystko słyszałam... Wróżka wcale nie jest dobra. To czarownica, która na miotle zwiedza caaałą okolicę. Wszystkim dzieciom mówi to samo. Im jednak składa wizyty, niosąc prezenty i pocieszenie, kiedy coś nie wychodzi. Mnie traktuje inaczej. Dała mi ten sprzęt, ale później za każdą chwilę na mojej części plaży liczyła na zadośćuczynienie. Słyszałam też, jak rozmawiała z przewodniczącym konkursu. Mówiła, że moje budowle nie są nic warte. A zagląda jeszcze, bo dla niej tańczę i śpiewam. Zabawia się mną, a tak nie wolno robić! Nie potrzebuję jej. Najlepiej się czuję w otoczeniu mew. To moje przyjaciółki, a Wróżka potrafi tylko przywoływać sztormy, zaklinać morze, nawoływać czarne chmury.
 
- Nie przychodź tu. Odejdź od tej krypty! Nie zostawiaj mi tego pod murem! Nieee..!
- Dora. Dorcia, obudź się... No, już dobrze... To tylko zły sen...
- Ona znów tu była, babciu - mokra od łez twarzyczka zaczęła się wtulać w żylaste dłonie.
- Tu nikogo nie ma. To zły sen, Dorciu.
- Nieprawda. Chodź, założymy mi dresik i tobie pokażę.
- Dobrze, skoro ma cię to uspokoić, pójdziemy na plażę...
 
 
- Widzisz, babciu? Szkiełko. I kolejne. A tu kolorowe kamyki. To wszystko od niej. Nie pokazuje mi się, już nie mówi do mnie, ale zostawia mi to wszystko. Widzisz...?
- A później muszę tańczyć, tańczyć i śpiewać, śpiewać...
- Dorcia, rób swoje i nie myśl o Wróżce. Kiedyś z tego zwyczajnie wyrośniesz, a fantazje o wróżkach zamienisz na przyjaciółkę. Taką prawdziwą, z burzą loków, podobną do twojej czuprynki. I będziecie sobie budować i budować, do samego zachodu. A wieczorami, z lampionami w rączkach będziecie sobie składały wizyty. I będziecie sobie opowiadały różne fajne historyjki, które mogłyby zamieszać w waszych posiadłościach - kobieta uśmiechnęła się pobłażliwie i przytuliła wnuczkę. Ta jednak wyrwała się z jej objęć i wbiegła w sam środek piaskowego misterium. Zaczęła deptać, zapamiętale kopać, rozrzucać. Babcia nawet nie próbowała jej powstrzymywać, unieruchomiona zaskakującym napadem szału, jakiego dotąd nigdy u Dorotki nie zaobserwowała.
 
- U mnie mieszkają tylko duchy! Duchy! Koniec! Nie ma! Wynoś się, czarownico! Nie potrzebuję ciebie! Nikogo nie potrzebuję!
- Dora... Dosyć... Chodź, wypijemy kakao...
 
 
 III.
 
- Ale jesteś brzydki... i masz mętne oczy...
- Zajrzyj w nie, a znajdziesz sposób.
- Ale ja nie szukam żadnego sposobu. Wynocha! Wyjdź z mojej książeczki, bo powiem babci!
- Nie krzycz. Posłuchaj...
- Nie! Cały czas do mnie gadasz i gadasz. A ona i tak nic nie zrozumie. Pani Wróżka nie chce rozumieć...
- Zrozumie, co zrobiła i nie zrobi już tego żadnej dziewczynce.
- To nie jej wina, tylko moja! Moja! Wiem, kim jesteś. Ty jesteś ten pan od plażowych konkursów, poznałam. Jesteś od niej.
- E, tam. Nieprawda. Jestem sam i samo zło na zło jestem.
- Co takiegooo...? Boję się, idź sobie, proszę...
- Posłuchaj uważnie....
- (...)
- Nie! Nie zrobię tak. Ty nic nie rozumiesz. Bo ja... wciąż ją lubię. Tylko troszkę, ale jednak... Mam swój sposób, prosty i prawdziwy. Taki z serca do serca. I wtedy zrozumie... Babcia mówi, że zło się dobrem zwycięża. Najpierw pokażę ciemną piwnicę, a później słoneczny taras i będzie już zawsze dobrze.
- Głupi bachor!
- Baaabciuuuu! Babciu!
- Dorka, na miłość boską....
- Nie chcę czytać książeczek, babciu. Chcę spać, babciu, długo spać. Ale oni tu wszyscy są, są...
- Sen mara, Bóg wiara - kobieta przeżegnała się nad rozpalonym dzieckiem i wykonała nad jej głową znak krzyża.
 
 
 
KONIEC



https://truml.com


print