Aleksander Osiński
Alergeny
Wracam z ufnością do tekstów, wierząc, 
że ci sami wciąż z nimi trzymają. 
Okładają plastrami miodu i otwierają szeroko 
okna, aby mogły przejść powietrzem. 
Znużony aromatem i brzęczeniem pszczół 
składam je ponownie we śnie, próbując podniecić 
zmienną topografią dłoni, wielomównością 
palców, które wciąż na nowo starają się 
przekonać, że stropy i strapienia 
to nie to samo pojęcie, a na koniec 
każdą linijkę składa się jeszcze raz 
samymi ustami. Uśmiechnięte z ulgą 
przybierają kształt kolejnego oddechu.
https://truml.com