Setherial


Magia Umysłu


Mój umysł osza­lał. Zos­tał w łóżku i ro­bi rzeczy, o ja­kich nie śniłam, od­da­je się na­miętności, w blas­ku no­cy wzno­si się na wyżyny roz­koszy. A ja? Jes­tem tu­taj, obok Ciebie, mój dro­gi, siedzę tu, ra­mię w ra­mię z Tobą. Tak, mężczyz­na na par­kiecie jest moim par­tne­rem, tak, to nie on pas­twi się te­raz nad moim umysłem. Chcesz wie­dzieć dlacze­go mo­je dłonie tak moc­no za­cis­kają się na szklan­ce, dlacze­go kur­czo­wo łapię brzeg swej su­kien­ki? Otóż, mój dro­gi, mój umysł jest w in­nym świecie, daj mi rękę, pop­ro­wadzę Cię tam, gdzie mo­je ciało było wczo­raj­szej no­cyPat­rzysz na mnie zdzi­wiony, gdy mo­ja dłoń mus­ka szyję. I nag­le trzask. Widzisz ciem­ność. Gdy Two­je oczy się przyz­wycza­jają widzisz cienie. Mężczyz­na do­tyka ko­biety de­likat­nie, z pew­nym wa­haniem do­tyka jej szyi opuszka­mi palców, jej ciało się roz­luźnia. Trzask. Pat­rzysz na mnie siedzącą przy sto­le. Dłoń opa­da na stół ścis­kając w dłoniach ob­rus. Trzask. Je­go dłoń chwy­ta moc­no i przy­ciąga do siebie ko­bietę. Roz­pozna­jesz w niej mnie. Mo­je ciało... Trzask. Kręgosłup wy­gina się w łuk na krześle. Prze­rażone oczy zmuszają dłoń do puszcze­nia ob­ru­sy. Ma­teriał roz­luźnia się... Trzask. Dwa cienie opa­dają na łóżko Widzisz ich us­ta, niemal się sty­kające, pełne na­pięcia nieme py­tanie o poz­wo­lenie. Mięśnie na mo­ment przes­tają pra­cować, po to by za se­kundę spiąć się w wycze­kanym po­całun­ku. Trzask. Dziew­czy­na przy sto­liku ot­rze­puje głowę Two­je oczy są ot­warte ze zdu­mienia, ja opuszczam głowę, zażeno­wana. Wpuściłam Cię tu, te­raz wiesz, że mężczyz­na z mo­jej głowy i ten, który wi­ruje te­raz na par­kiecie to nie jed­na oso­ba. Wpat­ruję się w ob­rus. Chcesz dot­knąć mo­jego ra­mienia, za­pytać, cze­mu jes­tem smut­na, ale nie ro­bisz te­go. Cze­kasz, aż za­biorę da­lej. Pod­nieca Cię ta his­to­ria, mi­mo, że wiesz co będzie da­lej. Ob­serwu­jesz mo­je na­pięte ciało, prze­rażone oczy, sple­cione ręce. Trzask. Ciała łączą się, tworzą je­den, wiel­ki cień. Przeszkadzają im ub­ra­nia, więc roz­dzielają się, szyb­ko je z siebie zdzierając. Trzask. Sięgasz ręką po wodę mi­neralną. Roz­glądasz się wokół, spraw­dzając, czy jes­teś je­dynym obec­nym w mo­jej głowie. Nie wiesz, czy po­winieneś iść da­lej, jed­nak pat­rzysz z nadzieją na ko­bietę która te­raz jest po­budzo­na, nie wie, co zro­bić ze swoimi dłońmi. Te­raz roz­poczy­na się praw­dzi­we sza­leństwo. Ot­rze­puje włosy, pop­ra­wia je, pros­tu­je su­kienkę, do­tyka roz­grza­nego ciała. Trzask. Przy­mykasz oczy, widzisz części gar­de­roby, rzu­cane nie­chluj­nie na podłogę. Gdy pos­ta­ci są już w sa­mej bieliźnie, chcesz się od­wrócić i odejść, ale nie możesz oder­wać oczu. Do­tyka jej ciała jak­by pos­pie­sznie, jak­by chciał poczuć wszys­tko w jak naj­krótszym cza­sie. Je­go us­ta mus­kają ko­lej­ne części ciała, po to, by zna­leźć jej us­ta i od­dać się głębo­kiemu po­całun­ko­wi. Trzask. Mo­ja ręka za­cis­ka się moc­no na brze­gu su­kien­ki. Pat­rzysz uważnie, cze­kasz co się sta­nie. Na chwilę nasze oczy się spo­tykają. Trzask. Kochan­ko­wie od­da­lają się, po to by pat­rząc so­bie głębo­ko w oczy dać poz­wo­lenie na więcej. Jej dłonie wędruję po je­go na­gim ciele, dra­pią de­likat­nie je­go ple­cy, a us­ta ob­nażają zęby, po to, by przyg­ryźć je­go ucho. Trzask. Odkładam na stół szklankę z zaw­stydze­niem roz­glądając się, czy ktoś oprócz Ciebie zauważył, jak moc­no ją przyg­ryzłam. Co­fam ręce i opieram się o krzesło. Trzask. Ko­bieta pa­da na łóżko, mężczyz­na opiera się ręka­mi, jest nad nią, pochy­la się, by pieścić jej ciało. Widzisz je­go wzrok, jest pełen prag­nień. Ko­bieta zarzu­ca mu ręce na szyję i darzy głębo­kim po­całun­kiem. Trzask. Mo­ja dłoń za­cis­ka się na szklan­ce. Widzisz, jak jej drob­ne pal­ce za­cis­kają się na je­go męskości. Trzask. Widzisz, jak zaczy­nam głębiej od­dychać, spra­wiam wrażenie zde­ner­wo­wanej. Wiesz, co dzieję się te­raz w moim umyśle, praw­da? To dob­rze, bo da­lej Cię nie wpuszczę. Os­tatni raz pop­ra­wiam su­kienkę, pat­rzę Ci w oczy i wychodzę. A Ty już wiesz, gdzie był mój umysł te­go wie­czo­ru.



https://truml.com


print