Johny Gmatrix


gdzieś na pograniczu nicości


zrodzony z popiołu
zgliszcz
otulony spalonym dymem
szukał drogi na rozstaju świata
 
spalona ziemia
mrok nicości
oplatał nogi
kroki stawiał w miejscu
a mimo to szedł
szukał
promieni życia
 
czeluście piekieł 
prosiły zduszonym łkaniem
o
duszę
 
język zamarł w powietrzu
zgniły oddech porwał wiatr
i nastała cisza
 
jego usta wydały krzyk
lecz nikt nie słyszał
zapadali się w bagnie zbawienia
oczy przewiązane opaską pychy
pożądania
świeciły martwą tęczą
 
upiorne cienie 
rozmazane na bruku ulicznym
wyschnięta krew jadu zawiści
tonęły 
zdeptane krokiem nowego
 
jego krokiem

 



https://truml.com


print