Presumpcja


Płótno


płochliwa marzył
już nie ma takich
sarnie spojrzenie
pęciny muśnięte pędzlem

tyle godzin
zapatrzony zamodlony
nasłuchując echa kroków
gdyby tylko mógł
chwilę sam na sam

jak koneser widma
wyciągając po nią dłonie
tkliwie zdejmował warstwy
pastelowej wyobraźni

potem w swoim pokoju
ściskając mocno pamięć
odtwarzał pod powiekami
kobietę z konwalią

markotniał w swej racji
dziś zabrakło impresji
w kubistycznych galeriach
mrugają plastikowe damy



https://truml.com


print