Yaro


świt i mrok


gdy wreszcie nadejdzie
dzień ze słonecznymi porankami
świtem zbudzę duszę do współistnienia

zaparzysz czarnej w dzbanie kawy
zapalę przy tym papierosa
dym wypełni nocne marzenia

pomiędzy nami jakiś metal
to chyba złoto palec rani

w sercu purpurowe odcienie
żyły naciągam ciśnieniem

idę dalej póki świat
kręci się z lewej na prawą
naciągam kaptur nocnych przymrozków

dalej nic już nie będzie
jestem draniem
naciągam spodnie tak mi wygodnie
patrzysz przywołujesz pamięcią
wspólne chwile dajesz im siłę
może kiedyś zmoknę od miłosnych uniesien



https://truml.com


print