Jaro


kiedy indziej


mogłaby dać z siebie więcej
na rękach nosić kaczeńce 
z zapachem ukrytym w mroku
przyjść  z cichym  odgłosem kroków
 
raz pocałować nieść w ciszę
której dzwonienia nie słyszę
ten krótki czas płynnie scalić
ostatnim spojrzeniem z oddali
 
spamiętać ważniejsze lub mniej
wiosenne dni jesienny śmiech
małe szczęścia które polecą
w kroplach rosy z piękną kobietą
 
jednak zimna woli ciemność
wisi z kosą już nade mną
dzisiaj to tylko przystanek
ale znów przyjdzie nad ranem



https://truml.com


print