Dominic Butters


Tramwajowe Tango


Drzwi automatyczne, biiiip i znów przystanek
jak co dzień w takt pląsa na szynach dnia zwykłość
dziewięć godzin temu skończył się poranek
wrocławski tramwaj, ja i Twa publiczność
 
rubensowska dama stojąca przede mną
zawiany atleta z siatkami z biedronki
ona cudnie pachnie późną porą letnią
on chwilę już temu roztopił mrożonki
 
za mną ogarniator z bluetooth'em przy uchu
i stara dewotka klepiąca pacierze
południe klaksonów, upał szczyty, ruchu
o! I był też chłopiec co będzie rycerzem
 
jego mama w tym czasie w wypiekach na twarzy
opowiadała o Nowym swojej spowiedniczce
ma duży samochód, ponoć jest lekarzem
była też Kanarka w pozie przekomicznej
 
która szpagatami, przemierzała wagon
bilety! bilety! dawać, wszyscy, dalej!
jestem urzędnikiem! postawioną damą!
jedziecie wszak miejskim nowiuśkim tramwajem!
 
 
chyba był też Artur, Stomil siedział z tyłu
Edek gdzieś zabawiał dziewczynę swym wąsem
a Eleonora szukając azylu
w namiętną rozmowę wdała się z alfonsem
 
Jednak przez te tłumy, nie miałem okazji
przez chwilę zamienić z nimi nawet zdania
tylko motorniczy oczy przetarł smutne
bo radia na pętli słuchał do śniadania
 
A ja? wypierdolony z kapci dwa dni później
z facebook'a dowiem się
że sam poszedłeś w ostatnie tango.



https://truml.com


print