Dominic Butters


Ja i on, Wrzesień


Nigdy wcześniej tak bardzo nie czekałem na jesień
znów mam w głowie zaklęty sino-szary wrzesień
krok w krok kroczę za deszczu kapiącymi łzami
uciekam poprzez okno wezbranymi rzekami
potokami, słowami, pustymi chodnikami
spływam rwącym nurtem wraz z mymi myślami
i tak godzinami krążę z latarniami
księżycami, które bezsennymi nocami
szukają odbić między kałużami
ulicznymi lustrami...


Zamkniętymi powiekami
walczę z wiatrakami
z optycznymi iluzjami
z zimnymi potami
z migawkowymi witrynami
z kolejnymi moimi twarzami
to jak z dwiema kroplami
skopiowani! 
ja! znów ja!
ci sami?!


Odbijani kalkami, 
tuszem nabazgrani
obaj wyimaginowani
nieskładnymi wersami
kolejnymi kartkami
pełnymi zdaniami
zapisani!
lecz nie ołówkami!
niezmazalni gumkami
rzeźbieni piórami


tak między marginesami
zostaliśmy sami!
Ja i on, wrzesień
nigdy wcześniej tak bardzo nie czekałem na jesień.



https://truml.com


print