Przemysław Bartosik


Czarny Kapturek


W nieśpiesznych swych objęciach
tuli chwile istnienia
co się wydają wiecznością
śmiertelnym spojrzeniom.
Z cienia się wyłania
pod płaszczem utkanym
z żalu setek istot
i szlochu zbłąkanych.
Cichutko, bez pośpiechu
zamyka rozdziały,
muśnięciem sinych palców
oblicza studzi zapał,
ucisza tętno powiek
i tłumi echo dźwieków.
odporna na modlitwy,
na prośby znieczulona,
dalej będzie czekać
przy Twoim parapecie...



https://truml.com


print