Jaro


Mewa


 
- Dzień jak co dzień - mówię sobie,
gdy otwieram rano oczy.
Sen był ciemny, tak jak w grobie.
pustka, nicość, brak uroczysk.
 
- Nic to - mówię sam do siebie;
- jeszcze wróci, będę marzył.
 Będę śnił o białej mewie,
o wieczorach, ciepłej plaży.
 
- Takie proste sny są lepsze,
nie sprowadzą niepokoju,
a złe myśli na zawietrznej,
pozostawią wśród pozorów.
 
Mewa wejdzie pod pierzynę
i zobaczy, gdzie to „kroczę”.
Wtedy spiszę ciepłym rymem,
już kolejne, z lekkich zboczeń.



https://truml.com


print