ladamarek


reikarnacja


Siedzę nad kamieniem, w lewej ręce dłuto, w prawej lekki młotek. Powoli uderzam , każdy zgrzyt jest głuchy i nijaki, małe skrawki odpadają z mozołem. Nie mam pojęcia co się ukaże, nie mam celu obraz uczynić na niczyje podobieństwo,tylko uderzam. Razy trafiają czasem w dłonie. Krew naznaczyła bryłę i wsiąkła. Czasem mam wrażenie że to moja głowa i kuję nowe... Stare odpada zbyt wolno , nie czuje bólu, nabrzmiałe kończyny odmawiają posłuszeństwa. Kładę się na plecach i ciężko dyszę,  czuję się słony.
 
 Jestem nad morzem biały piasek poprzyklejał się do ciała, praży niemiłosiernie. Co tu robię, nigdy nie lubiłem chłodnego , brudnego Bałtyku. Słyszę cichy szum fal, powracające piany sinusoid zmywają rysunki cudzych stóp. Idę do portu.
Z pierwszego kutra kupuję świeżego dorsza i kilka makreli,  ,na grilu spiekę mięso niedopuszczając do wysuszenia.
 
 
Kuję na powrót, teraz mam większy zapał, widzę wyrażnie tych których nienawidzę. Walę jak w amoku, zabijam w myślach , tworzę straszne tortury- niech zdychają. Ja zdychałem teraz ich kolej, nie odpuszczę póki nie wyzioną ducha.
A gdy On z unicestwionego ciała będzie udawać się w dalszą podróż jego też zatłukę. Myślę strasznie. Mam dość  zrzucania całej winy na siebie,co to ja Chrystus jestem i będą mnie krzyżować wbijając gwożdzie w ciało.. Nie!
Amok jest tak silny, prawie popełniam zbrodnię dzieciobójstwa, widzę Dorotę w ciązy , narzędzia wypadają z rąk nie wiem , która to jest - Laura ,czy....
 Zaczynam wyć, chwytam głaz i z nadludzką siłą trącam o ziemie, wszystko rozprysło. Całe życie w strzępach , zbieram malutkie kawałki i wkładam do kieszeni. Jestem inny, chłodny i niedostępny, tylko wnętrze jest jeszcze żywe, prawdziwe,
tętniące.
 
Zjadam gorący posiłek, ość stanęła w gardle. Krztuszę się, twarz robi się czerwona,sam biję swoje pecy , ulga- wypadają fragmenty kamienia.



https://truml.com


print