Arti


słońce


normalność nadzieja czas zapomnień
wyznania implozją w oczy spojrzenia w sens
zbawczy sen
bez tytułu wyjdź przeciez jestem
tak bardzo chciałbym w twoich oczach
pełen wiary

kimś ponad wystąpiłem z brzegów
przeciętność nie miała znaczenia
bez wzglądu
na wygląd doceniłaś coś wiecej
kiedy wezbrała rzeka zapytałem jedynie czy woda

dalej niż brzegi dostrzegłaś moje zagubienie
być
siegając tam gdzie nie istnieją granice
światłocieniem podałaś mi odpowiedź na tacy

wsłuchany w głuchą ciszę już wiem
pomiędzy slowami wystarczyło uwierzyć
bez komplikacji i utrudnień
a wtedy

nigdy by nie zardzewiało

jednak wciąż i nadal chcę padać
podbeskickie stopy
bo przecież
deszcz i tak zawsze dzwoni sam z siebie

wybacz mi
czasami jestem taki głupi
a czasami jestem

jak dziecko



https://truml.com


print