janusz pyzinski


nie płacz córeczko



popatrz córeczko ogród Pana Boga
zmalał do rozmiarów naszego ogródka
chowam twoje zdjęcie pod język
może ślina kiedyś powróci z siłą imienia
którego nikt nie urodził
 
odbijam się w sobie w niezmienionym tempie
nieudolnie noga potyka się o nogę
jak wiśniowy pień o pestki
odrzucone przez ptaki
 
czasem odzyskuję twarz
by spojrzeć prawdzie w oczy
wtedy akurat jest noc złożonych rąk
w strzelistość katedr
nie mam nawet ani jednej dłoni
by podać ci pluszowego misia
od tego można dostać kota
 
nie płacz
ten ogród przyciąga wzrok
w oczekiwaniu niebieskich migdałów
na razie porzeczka ma kwaśny smak
ale dojrzeje do czerni
panno moja przykuta do łóżka
niewierząca w codzienność wnikającą w popiół anatomii
aż stanie się ciszą wypieszczoną fidiaszowym dłutem
 
póki co zamiast pod powieką niech uwieczni cię w locie
zatrzymanych zegarów w niewiadomym wieku
gdzie wszystko dzieje się na odwrót
aż po cebulki wyrywanych włosów
prowadząc na ostatnie piętro
skąd tylko skoczyć wrócić do ogrodu
 
widzisz córeczko
tak to jest gdy brakuje słów
a jeszcze tyle chciało się powiedzieć
 
 
 



https://truml.com


print