Jaro


Przerysowana chwila


 
 
ulotna nie chce stać się przyziemna
składa bukiety przydrożna wena
na przekór słotom ze zwiędłych liści
te ciepłokrwiste z prośbą by ziścić
 
własne marzenia soczyściej splatać
żeby powstała z jarzębin chata
a z tych zamglonych odcinać końce
i niech polecą za złotym słońcem
 
perły płynące w pajęczej sieci
wrzosy przebłyskiem jesiennie kwiecić
i w świergot ptaków ubierać magię
zanim utonie w codziennym bagnie 



https://truml.com


print