Ananke
UROCZYSKO
 
 
Był jak zagubiony na pustynnych piaskach wędrowiec,
 gdzieś na rubieżach świata, za nadziei krańcem,
 spragniony życia, łaknąc motyli trzepotu, 
 jak w fatamorganie, ujrzał Dom.
 
 Wysoko zawieszony u nieba pułapu, 
 obleczony miękkością z mgieł i chmur,
 czekał nań z utęsknieniem całe wieki.
 
 Srebrne bramy lekko uchylone,
 przyjaźnie zapraszały,
 przyciągały magnetyczną siłą,
 zwodząc tajemnicą ich progu.
 
 Bose stopy tonęły z lubością w dywanach
 z miękkich, zielonych mchów,
 a każdy krok zniewalał rozkoszą kolejnego.
 
 Ściany, kaskady wodospadów i fontann,
 iskrzyły się lazurowym błękitem,
 kojąc uszy niebiańskimi dźwięki
 jak gdyby szeptanymi wprost do serca.
 
 W eliptycznych oknach lekko powiewały zasłony
 utkane z puchu i piór egzotycznych ptaków.
 
 Unoszący się zewsząd odurzający zapach
 dopełniał aktu magii i oczarował wędrowca.
 
 Każdy krok w tym świecie był eliksirem zapomnienia.
 
 Im dalej, tym bardziej bez odwrotu.
 Im głębiej, tym to co za plecami,
 było bardziej obce.
07.09.2012
 
https://truml.com