Jaro


Żurawie i wrzesień


 
 
od dziecka były wpatrzone w niebo
w rozłożonych jak skrzydła ramionach
parskały wichrem stalowe konie 
a wrzesień mówił pierwsze słowa
 
ciernie z nieba wbijał w ziemię  wysokie
tocząc walce stalowych błyskawic
wilcze sfory przywiódł z brunatnym mrokiem
przyszedł gorzki czas śmierci żurawi
 
przyjęły  wyzwanie w beznadziejny trud
ruszyły w niebo rzadkim szeregiem
w dymiących krzyżach żywił się  głód
i  krew wypruwał z ciężkim oddechem
 
wrzesień powiedział ostanie słowo
nie było żurawi jak kiedyś na łące
jeszcze im znowu skrzydła wyrosły
ale nie wtedy nie w tamtej Polsce



https://truml.com


print