Jaro


Pole


 
 
 
Na buraczanym polu wiatr wieje tak samo.
Nie czuła jak ją wciąga.
Najpierw tylko po kostki,
a potem dalej, bez najmniejszego oporu.
 
Wiosna nie była uroczym objawieniem.
Przyszła z wybitym zębem i zimowym poplonem
wykopanym z brzucha przez krzywonosego,
który ziemia  pochłonęła jednym mlaśnięciem.
Wiatr wiał tak samo.
 
Przeżuwane życie chrapało w nocy,
a w dzień nie dawało wytchnienia.
Myśli z potłuczonego szkła kazały chwycić za szpadel,
ciąć bez namysłu, zalewając się krwawym uniesieniem.
 
Pole strawi go jak wszystko,
ale  wiatr nie będzie już wiał na marne.



https://truml.com


print