Jaro


Szatynka


 
 
poczuł jej oddech
gorący
drgał w roztopionym powietrzu
poczuł jej łzy
na skórze 
kiedy spłynęły w dół
z dodatkiem mięty
w piwnych źrenicach
w trzepocie ptasich skrzydeł
który przełamał dźwięk wielkich fal
w błogim lenistwie polizała znowu
jeszcze goręcej
skaczące iskry
zmieniały barwę w ciemniejszą
by błyszczał
i tęsknił przez kolejny rok
tylko za nią
która światło zastępuje dotykiem



https://truml.com


print