Ferdynand Głodzik


Szachowa wigilia


Przed końcem roku król zatroskany,
zanim nastała wigilia,
zapragnął ludzki
być dla poddanych;
prawdziwy Pater familias.
 
Już balowało miasto pijane,
biesiadowały elity,
a król dopieszczał
swoich poddanych
oraz wypełniał im PITy.
 
Stał się łagodny oraz poczciwy,
służył pomocą konkretną,
aż wzrósł odsetek
ludzi szczęśliwych
oraz zwiększyła się dzietność.
 
Wieść popłynęła o nim daleko,
gdzie tylko księżyc i słońce,
tam szef niejeden,
chociaż dyrektor,
dla swych poddanych był ojcem!
 
Zniknęły blaski święta z ulicy,
gdy wytopiły się śniegi
i znów figury
na szachownicy
w równe stawiono szeregi.
 
Wrócił lud pionków do swojej pracy,
świadomy władcy humorów;
jesteśmy równi,
lecz nie jednacy,
aż do następnych wyborów!



https://truml.com


print