ewa s.leszczyńska


TCHNIENIE


chłodna toń oceanu
otworzyła bramy planetarium,
gwiazd w kształcie muszelek
mgławicę płonących korali,

spojrzała w oczy Marsa
w tafli ich odbicia gorąca salsa,

wplatał wodorosty w jej włosy
oddechem
rozpalał życia płomyk,

kołyską ramion ogrzewał
zmarznięte ciało,
dla niej zbierał plankton

z wolna otworzyła powieki,
ku zanikającemu światłu
wysłała uśmiech tęskny

los zaprowadził nad urwisko
zbladło w głębinie wód lico,
gasł szmaragd jej oczu
zsiniały usta w kolorze ponczu

tchnieniem pocałunku
wzniósł ponad niebiosa chmur,
pokazał chabrowe pola zbóż

łąki pachnące drżącą rosą
krokusy wczesną wiosną,

zabrał nad lazurową lagunę,
był odpływem i przypływem,
przewrotnością losu
poezją duszy


wypływa,
drogą ku słońcu wyrusza.



https://truml.com


print