lUmI


himalaja


szczyt,
kilka szczytów gdy sięgam  wzrokiem
 
wkraczam
w miękkość i biel,
ślady człowieka i czerwień
 
a w dole miasto dymi,
góra dymi
 
i gdzieś pośród
niedźwiedź księżycowy bez łba
macha łapą na ratunek
 
przytulam półżywe ścierwo,
poznaję barwę i czuję  ciepło jego krwi,
zapach zbroczonego futra,
brzydotę  istnienia dostrzegam zmysłami
 
i płaczę nad miastem co w dole dymi,
górą co dymi



https://truml.com


print