Penthesilea


Homo sapiens


Niczym nie zadziwi to zwierzę. Ludzka skóra
dawno poszarpana. Straszy po nocach
głos z zasypanych jaskiń.

Nie ukryje się ani pod śniegiem,
ani pod warstwą zamiecionych liści.

Przestrzenie, jedna wydrążona w drugiej, na dnie
pamięci. Jakże pojemne dla przemyśleń. Oko w oko
z pochówkiem.

Rachuję kości, blizny swoje i cudze. Wciąż pamiętam
uczty w mroku. Kłem, pazurem po snach.
Teraz słowa w zastępstwie. Większa precyzja
ujęcia, choć krew już tylko z nazwy
czerwona.

To samo rozdarcie
jednak przerasta. Odruch bezwarunkowy
przypomina miliony lat
w kołysce z gałęzi;
ciepło, za które matka gotowa
zabić.

Też niosę.



https://truml.com


print