sisey


romans którego nie było


ja mam banalne piwne oczy
twoje przepastne pojezierze
kusy paltocik deszcz mi moczy
ty nieoszczędzasz na fryzjerze

ja raczej pieszo z rzadka stopem
ciebie magister wiózł farmacji
ogólnie mówiąc często moknę
raczej samotnie jem kolacje

wczoraj jechałaś z inżynierem
a na mnie znowu deszczyk padał
kupiłem dzwonek do roweru
może na resztę też uskładam

potem odnajdę cię - już szukam
może komórka ci upadnie
do twego serca numer wstukam
a dalej to już tylko ładniej

będziemy trzymać się za ręce
o tym trzymaniu wiersz napiszę
nie wiem chwilowo czy coś więcej
ale rymuje mi się z dyszę

i może tak do sześćdziesiątki
rączka za rączkę (co ja piszę?!)
emerytalne dwa gołąbki
aż kiedyś powiesz mi - nie słyszę

wiem piwne oczy to jest nie to
o twoich chyba już pisałem
trudno by było żyć z poetą
o wiele łatwiej z lalala* 

lalala lala la la la la
[...]



kelner, lornetę i meduzę!
 
*generałem, oczywiście



https://truml.com


print