martaraczynska


Wiatr północny


A nie jesteś ciekaw, co tam w środku? Może stare plany, może skarb
z całego życia, a może tylko skrwawiona siekiera?
*

Tutaj rozmowy urywają się w pół słowa – posłusznie,
na gwizd lokomotywy, na ostatnią dziesiątkę różańca.
Stacyjka taka mizerna i cicha, aż echo idzie pod miasto.
Lecz gdybym tak pokochał i rychło umarł z miłości

przed białym dziewiczym ciałem, pełnym lęku jak pisklę
wyjęte z gniazda, to może policzki by się szybciej zapadły,
ustało nerwowe zaciskanie powiek. Nie czekałbym
nawet snów wdeptywanych w kocie łby milicyjnym butem

ani świeżego tytoniu, ani kobiet wiecznie nienasyconych
układających się w krajobrazy wieczorne, pagórkowate
gdzieś we mgle zawieszone nisko na kształt papierosowego
dymu – kłębowiska urojeń, które wchłaniają moje chore

zbolałe płuca. Zwariowałem, myślę cicho. Męczy mnie
spokojny dryf babiego lata. Dokładnie tyle nam trzeba
popiołu i szkła rozsypanego po ulicach, byśmy zapłakali
oderwani od piersi, gdy pęcznieje w próchnie starodrzewu,

w rojstach postękujących leniwie niby czarcie gardło.
Bo ledwie trzewia piwnic zdążyły wykipieć krwią, obrosnąć
w tłustawe ropne wykwity. Nie było nas długo, może nawet
wcale nie istnieliśmy. A może zwyczajnie serce pękło.



* T. Konwicki, Kronika wypadków miłosnych



https://truml.com


print